Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Rozdział 24/ Epilog.

Obraz
Kochani mam do was wielką prośbę! Skoro to koniec, chce wiedzieć ile was tu było! Pokażcie że te 71 czytelników jest na prawdę ! Jeśli czytaliście to opowiadania, błagam napiszcie w komentarzu  ' czytałam/ em ! ' To dla mnie bardzo wiele znaczy. Nie proszę was o długie komentarze ! Chce tylko wiedzieć, ile was tu było ! W tle. Kilkakrotnie zamrugałam powiekami, by przyzwyczaić swoje oczy do ciemność. Rozejrzałam się dokoła i nie wiedziałam nic oprócz tej ciemności. Złapałam się za głowę, czując jak wszystko się w mojej głowię kręci. Nie widziałam nic przed sobą, lecz moje nogi nie mogły się zatrzymać. Szły jak najdalej od domu.  Od najbliższych osób, od których wcale nie chciałam odchodzić.  Zasłoniłam oczy rękoma, gdy nagle wielki błysk mnie  oślepił. Przyspieszyłam kroku i stanęłam przed wielkim budynkiem. Szpital .  Niepewnym krokiem weszłam do środka. Drzwi  automatycznie się rozsunęły, a ja od razu poczułam zapach śmierci. Twoja siostra umiera.   Odgoniłam od siebie t

Rozdział 23

W tle. Chciałabym gdy otworze oczy, poczuć że jestem tam gdzie powinnam.  Chciałabym zobaczyć drogę do niekończącego się szczęścia, dobrą drogę, na której zabłądziłam nieustannie podążając za szczęściem. Zgubiłam się. Zgubiłam się w życiu i nie wiem jak mam się teraz w nim odnaleźć. Ale nie zgubiłam tylko siebie. Zgubiłam wiarę w siebie i ludzi. Nie wierze w to że się podniosę. Nie wierze że ktoś mi pomoże. Nie wierze w ich miłość, dobre intencje.  Nie wierze, że pomimo swoich obietnic, zawsze przy mnie będą.  Nie wierze i nie wiem czy potrafię uwierzyć. Zgubiłam nadzieję. Nadzieję, która zawsze pomagała przetrwać każdy dzień. I mówiła że wszystko się ułoży, że idę dobrą drogą, a szczęście jest tuż przede mną. Teraz tylko słyszę głosy w mej głowie. Mówią Nie. Nic nie będzie dobrze.   A ja im wierzę.  Nie łudzę się na lepsze jutro. Nie chce mnie złudzeń, bo wiem , że kolejny dzień będzie tylko rozczarowaniem.  W czasie mojego bycia, zgubiłam sens życia. We wewnątrz, wszystko we mn

Rozdział 22

W tle. Ile razy będziemy jeszcze doceniać coś, gdy to stracimy, lub wiemy że w końcu to odejdzie. Ile razy jeszcze będziemy musieli się pożegnać z najbliższymi ? Aż wszyscy odejdą. Wszystko umiera, gdy ich tracisz. Nie chodzi mi o chłopaka, o miłość, ale o rodzinę.  Nigdy nie doceniałam swoich rodziców, zawsze miałam pretensję, że poświęcają, więcej czasu pracy niż nam , dzieciom. Nie doceniałam tego, ze oni zamiast się cieszyć życiem to harowali godzinami, byśmy mieli tylko  jak najlepiej.  Miałam przy sobie, osoby które mimo braku czasu, zawsze się o mnie troszczyli, zawsze to ja byłam ważniejsza od nich, dawali mi wszystko i doceniłam to po ich śmierci. Za późno. Zbyt rzadko, okazywałam im wdzięczność, zbyt mało razy zostały wypowiedziane słowa ‘ Kocham Cię mamo i tato’.  Śmierć bliskich osób nas zmienia. Nie doceniałam życia, nie doceniałam tego, że mam przy sobie siostrę. Moja jedyną rodziną, która też chce mnie zostawić. Siedziałam na moście i wpatrywałam się w miasto, któr

Rozdział 21

W tle. Wystarczy tak mało, by coś stało się piękne.  Nam wystarczył park w nocy, oświetlony lampami i my.  Leżymy na zimnej trawie, w ręku z butelkami Jack Danielsa i nic się nie liczy. Jesteśmy tylko my. I nasze szczęście, które dajemy sobie nawzajem. Nasza mała szczęśliwa rodzinka. - Dobra teraz moja kolej. – krzyknęła Eleanor . – Któregoś dnia, byłam sama w domu i chodziłam w samej bieliźnie,  bo czekałam na moją marcheweczkę. – zaśmiała się. – I usłyszałam dzwonek do drzwi, nie ubrałam się bo myślałam że to Lou, a to był listonosz. Gdy on zaczął mnie skanować tym wzrokiem, ja łapałam buraka  i zaczęłam się śmiać. I mówię do niego, że stoi panu. On szybko teczką zakrył swoje krocze , a mi chodziło o włosa na głowie, bo tak mu śmiesznie stał. – dokończyła śmiejąc się. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.  Widzę, że nie tylko ja mam swoje zawstydzające sytuacje. - Marchewczko teraz ty ! – krzyknęłam klaszcząc dłońmi. Oh, czekałam na tą chwile. Śmiał się jak głupi z mojej opowieści

Rozdział 20

W tle. Pierwszy raz w moim marnym życiu czuje, że tym razem moje decyzja jest dobra. To marne życie, nie wydawało się wcale takie być przy nim. Przy nich. Co prawda, moje serce przez te dwa dni błagało o jego obecność, ale jakimś głoskiem wołało o moich przyjaciół. Prawdziwych, nie tych, którzy mnie oskarżają o nie wiadomo o co. Szczerze, chciałam się dowiedzieć o nich, co tym razem zrobiłam, że pokazali mi prawdę, którą jest to , że wcale mnie tak nie kochali jak mówili, co dalej jest dla mnie bardzo bolesne. Minęło dwa dni. Wydaję się tylko. Dla mnie aż. Te dwa dni pokazały mi, że jak nic nie zrobię, to dopiero będę miało piekło.  Te dwa pieprzone dni, pełne bólu dały mi siłę. Walczę, po raz pierwszy od ich śmierci. Bo przecież, bez rodziców nie dawałam rady. Pierwszy raz od ich śmierci, poczułam że mam po co żyć. Byłam szczęśliwa bez nich i wiem, że oni ze mną też. To wszystko dzięki niemu. Obwiniłam go o zjebanie życia. Teraz dziękuje za jego odratowanie. Czuję, jak moi rodzi