Rozdział 7
Rano
obudziłam się w swoim łóżku, wciąż wtulona w Harry’ego. Szybko wydostałam się z jego uścisku. Może
wczorajszy dzień, był jednymi minutami, gdy byliśmy mili, ale ten jeden wieczór
niczego nie zmienił. Nadal pragnę, by
wyszedł i nie wrócił. Szczerze mówiąc,
nigdy nie będzie między nami dobrze. Miałam przy nim chwile słabości, ale to
już się nigdy nie powtórzy.
Pokazałam mu,
że jestem słaba, nienawidzę się za to!
Siedziałam w
kuchni, bawiąc się łyżką w misce z płatkami i mlekiem. Głowa dawała znać po
wczorajszym płaczu, a apetyt całkiem mi odebrany przez dzisiejszy dzień. Czeka mnie rozmowa, na którą nie mam ochoty. Spotkanie,
którego nie chce, ale muszę.
Zrobię, to
dla ludzi, których kocham.
Wiem, że nie
jestem dobrą osobą. Może kiedyś byłam dobrą dziewczyną i potrafiłam śmiać się
ze wszystkiego. Byłam szczęśliwa no, bo jak mogłam nie być? Miałam wszystko.
Kochającego chłopaka, którego kochałam całym sercem. Przyjaciół i rodziców.
Którzy ciągle mi pomagali, wspierali. Byli ze mnie dumni, gdy przynosiłam ze
szkoły same piątki. Tak, byłam dobrą uczennicą. Chciałam, żeby nigdy nie
musieli się za mnie wstydzić. Chciałam być dla nich, jak i dla siebie
najlepsza. Widziałam jak trud sobie zadają by uzbierać na moje studia, bym
mogła spełniać swoje marzenia. Wspierali mnie po wypadku Alana. Nie krzyczeli
na mnie, że zawalam szkołę. Nie wysyłali po jakiś lekarzach, bo całymi dniami
płakałam. Po prostu byli przy mnie, a to było wszystko, czego od nich
potrzebowałam. A teraz… Nic nie ma znaczenia. Marzenia, które mieliśmy razem
spełnić, przestały dla mnie mieć sens. Nie dam rady ich spełnić bez nich. I nie
poczuję szczęścia jak ich spełnię. Bo to nie ma sensu. Nauka, ją też zawaliłam,
odkąd nie mogą mnie przytulić i ciągle całować i krzyczeć, jacy są szczęśliwi, że
mają taką córkę jak ja. Boli mnie to, że
pewnie są teraz mną zwiedzeni. Nie dziwie się. Sama nienawidzę siebie.
Nienawidzę tego, kim się stałam. Ale czy to moja wina, że wszystko straciło sens?
Próbuję, ciągle próbuje stać się lepsza, sprawić żeby moje życie było lepsze.
Chce być taka jak dawniej. Ale to nie możliwe, bo oni zabrali dawną mnie wraz
ze sobą. Bez nich nic nie osiągnę.
Jestem przegrana, więc, po co tu żyje?
Wiem, że
stałam się złą osobą. Ale jestem, aż tak bardzo zepsuta, że ukaraliście mnie
taką karą? Kazaliście mi znów go spotkać. A to jest dla mnie największy ból.
Czy naprawdę
sobie na to zasłużyłam?
- Jedziemy!
– Do kuchni wpadł zły Styles.
Nie miałam
siły się z nim kłócić. Choć chciałam zostać w domu, poddałam się. Do spotkania miałam jeszcze cztery godziny, wiem,
że to nie jest tylko trudne dla mnie. Słyszałam jak rano Jess płakała i prosiła
Harry’ego by mnie miał na oku, gdy z nim się spotkam. Myśleli, że śpię. Dlatego
nie chce tego utrudniać, głupimi kłótniami z Stylesem. Nie w dzisiejszym
dniu. Styles on dzisiaj jest moim
najmniejszym problem. Wyszłam z kuchni i od razu skierowałam się do
samochodu. Nie pachniał już papierosami.
Pewnie bym się teraz uśmiechnęła i znów to powtórzyłaby tylko go wkurwić, ale
na to też nie miałam ochoty.
Jak się
okazało, pojechaliśmy do domu chłopaków.
W samych drzwiach, przywitał mnie ledwo, co przebudzony Zayn. Ściskał
mnie tak mocno, że w pewnym momencie nie mogłam oddychać. Gdy wykrzyczałam mu do ucha, że mnie dusi,
odsunął się na chwile, by znów mnie przytulić przepraszając i znów dusić.
Usiadłam na
dworku z Zaynem na ich huśtawce. Objął
mnie ręką a ja pożyłam głowę na jego ramieniu.
Jego obecność, sprawia, że czuję się lepiej. Zdecydowanie chciałabym,
żeby był ze mną przy tej rozmowie. Ale
nie mógł. Musiałam iść tam sama, pod okiem Stylesa, który będzie siedział w
samochodzie, nie daleko nas.
- Adrianna.-Szepnął
mi do ucha. Skrzywiłam się, od wypadku nikt tak do mnie się nie zwracał, zawsze
robili to rodzice, uważali ze Ada, to beznadziejny skrót. – Chce żebyś wiedziała,
że zawsze będę przy tobie.
Zrobiłam
wielki błąd, mówiąc im prawdę. Co z tego mam? Każdego troskę i współczucie. Nie
chce tego. Nie chce ich litości.
Przecież wszyscy mnie uważają za silną. Tak musi być. Już nikt nie zobaczy
moich łez.
- Nie obiecuj
mi tego, Zayn. Zawsze, gdy ktoś mi to mówi, później odchodzi. – Odparłam
szorstko.
Nienawidzę
tych słów. Nie chce stracić Zayna. Chyba się przywiązałam do niego.
-Nie znałem
go, ale z pewnością nie chciał odejść. Bo kto by chciał odejść od takiej
dziewczyny jak ty? Jesteś wyjątkowa. – Podniosłam głowę i spojrzałam w jego
oczy.
- Raczej
problemowa. – Odwróciłam głowę. Jego oczy, nie pozwalały mi racjonalnie myśleć.
- Nie wiem
czy ktoś by miał siłę by zrobić to, co, robisz dla przyjaciół. Ja dla swoich
pewnie też bym to zrobił, ale bym się załamał a ty nadal jesteś silna.
- Może mam
trochę siły by temu sprostać. Bo wierzę, że dzięki temu oni będę szczęśliwi. A
to jest to, czego pragnę najbardziej. Oni są dla mnie wszystkim, nie mogę ich
zawieść. – Wstałam i ruszyłam do drzwi balkonowych. Uwielbiam jego obecność,
ale temat, jaki obraliśmy mi nie odpowiadał. Choć przez chwile chce zapomnieć o
tym, po co dzisiaj wstałam.
Dla nich
przeżyje każdy ból. Tylko oni mnie tu jeszcze trzymali. Byli zawsze przy mnie i
nigdy mnie nie zawiedli. Dlatego zrobię wszystko, nawet, jeśli miałabym zabić.
- Grasz?- Spytał
Liam, gdy weszłam do środka. Przytaknęłam i usiadłam obok niego. – Coś się stało?
– Spytał, czyli nie wiedzieli. I całe szczęście.
- Nie.
- Odparłam.
- Na pewno? Bo
jesteś jakaś dziwna?- Podniosłam jedną brew. – Jesteś miła i zachowujesz się
jakbyś nas lubiła…- wyjaśnił.
- Nie
przyzwyczajaj się, Payne. – Uśmiechnęłam. – Gramy, ktoś musi wam pokazać jak
gra się po mistrzowsku. – Dodałam dumnie.
Tą grę,
miałam w małym paluszku. Była moją ulubioną, miałam dużo czasu by się nauczyć
grać z przyjaciółmi.
- Chyba nie zauważyłaś,
że obok Ciebie siedzi mistrz. – Pokazał palcami na siebie.
- Zauważyłam,
że to na pewno nie Ty. - Usiadłam wygodnie, czekając aż naciśnie start. –
Skopie Ci dupę. – Zaśmiałam się złowieszczo.
Mijały
minuty, a ludzie Liama znikali. A sam
gracz, przeklinał pod nosem, zganiając winę na źle działające przyciski. Tak
oczywiście, tak sobie tłumacz.
-
Oszukiwałaś! – Krzyknął oburzony, gdy zabiłam jego ostatniego człowieka.
- Tak, Liam.
Przekupiłam twoich ludzi by dali się zabić. – Odparłam z sarkazmem.
-
Wiedziałem! – Zerwał się z kanapy, ciesząc się. Wszyscy spojrzeliśmy na niego,
jak na kretyna.
- To
niemożliwe, nie? – Spytał głupio.
Niemożliwa
jest twoja głupota.
- Możesz
uklęknąć przed mistrzem. – Powiedziałam dumnie.
- Następnym
razem to ja wygram. Zobaczymy, kto będzie się śmiał. – Odparł całkiem poważnie.
- To nadal
będę ja.- Zaśmiałam się.
Nigdy nie
sądziłam, że właśnie ten chłopak, zdoła mi poprawić humor. Po kolejne rundzie,
ale tym razem, z Louisem, z którym wygrałam.
Przeprosiłam wszystkich i wyszłam na zewnątrz. Co ledwo mi się udało, bo
pan władca Styles zamknął mi drzwi przed nosem. O dziwo spokojnie mu wytłumaczyłam,
że idę na papierosa. Co bardziej zadziwiającego nawet nic nie powiedział, tylko
sobie poszedł. Ten dzień jest naprawdę dziwny, nawet bardzo. Usiadłam na ostatnim schodku i rozpaliłam
papierosa. Nikotyna dzisiaj nie dawała mi spokoju. Ciągle czuję strach, złość, wszystkie
negatywne emocje, przez które mam ochotę się rozpłakać. Zniknąć na pewien czas
i wszystko ominąć. Wrócić do pięknego życia. Wrócić do tych lat gdzie szczęście
miałam przy sobie. Czy okres
dojrzewania, nie powinien być najlepszy? Więc, dlaczego mój nie jest?
- Nie lubię
jak ktoś pali. – Oznajmił przerywając mi rozmyślenia Niall siadając obok.
- To nie
siedź z osobami, które akurat teraz palą. Proste. – Powiedziałam zagaszając
peta.
- Widzę, że
zły humor.
- Przez pół
życia. – Wymamrotałam pod nosem.
- Mam
genialny sposób, żeby go poprawić. Poczekaj chwile. – Wykrzyczał z entuzjazmem
i znikł. Po paru minutach wróci z dwiema
łyżkami i lodami. No, dobra przyznaje wiesz, co jest dobre.
- No Niall,
wiesz jak zadowolić dziewczynę. - Uśmiechnęłam
się do niego wdzięcznie.
- No jestem
w tym całkiem dobry. – Odparł skromnie.
- Musimy
robić to częściej. – Odpowiedziałam z łyżką w ustach. Cała na chwile zamarłam, uświadamiając sobie,
że to było dwuznaczne. Przynajmniej dla mnie. Tylko, żeby nie było, że jestem
zboczeniec. Ani trochę. Spojrzałam się na blondyna i miał taką samą minę jak
ja. Oboje wybuchliśmy donośnym śmiechem.
*********
Od
dziesięciu minut podziwiam jakże przepiękne widoki przez okno w kuchni.
Przepięknym widokiem nazywam drzewa, które zasłaniają wszystko. Bardzo ciekawe.
Chłopaki siedzą w salonie i oglądają jakiś film. Mnie nie ciekawi, nie potrafię
się na nim skupić. Zastanawiam się jak
to będzie. Jak mam udawać miłą i powiedzieć, że wybaczyłam. Czy mi uwierzy
skoro dwa miesiące temu powiedziałam, że do jebanej śmierci mu tego nie
wybaczę.
Usłyszałam
czyjeś kroki za sobą. Odwróciłam się a za mną stał Styles. Lepiej nie zaczynaj
nie mam ochoty na żadne gierki. Lecz on
nic nie mówił, stał i wciąż wpatrywał się we mnie swoimi zielonymi tęczówkami.
Sprawiały mi wielki ból, tak bardzo związane z Alanem wszystko przypomniały.
Ale też przynoszą mi ulgę. Jakbym w nich miała znaleźć drogę do szczęścia…
- Idę sama.
– Wyszeptałam.
- Nie. – Odpowiedział
stanowczo.
Nie kurwa
taki tonem do mnie, okey?
- To nie
było pytanie, to stwierdzenie. I nie
będziesz odzywał się do mnie takim tonem, jak chce to kurwa pójdę sama a ty nie
masz nic do gadania.- Wykrzyczałam wkurwiona.
- To ode
mnie zależy czy się z nim spotkasz. – Uśmiechnął się chytrze.
Nie, kurwa.
Wkurwił mnie. Może zaraz mi powie, że nie pójdę. Co? A wal się Styles, nie
potrzebuję twoje zgody! Jebany frajer, tylko ciśnienie podnosi. Nie chce iść
tam z nim. Nie chce później widzieć jego troski, współczucia w oczach i mu
opowiadać o rozmowie. Nie chce żeby jeszcze kiedykolwiek brał udział w tej
sprawie. Nie chce by brał udział w moim życiu. Nie mogę go mieć przy sobie, w
tej sprawie. Ona sprawia, że jestem słaba a on to widzi.
- Nic…
- Koniec,
nie kłócimy się jasne? – Przerwał nam Louis wchodząc do kuchni. – Możemy pogadać?-
Spytał, kiwnęłam głową na tak. Szłam za nim, cała zła. Zjebał mi humor. Gdy
tylko zdążyłam sobie go poprawić on musiał mnie wkurzyć? Dlaczego?
Dlaczego? Dlaczego, ja musze znać tego kretyna?
- Co jest
między wami? – Spytał rozsiadając się chyba w swoim pokoju.
- Nic.
- Wszystko
wiem. – Odparł baczenie mi się
przyglądać.
- To, po co
się kurwa pytasz? – Syknęłam zirytowana.
Musze
wyładować złość, przed spotkaniem, bo inaczej zrobię to na Tomie. A nie mogę.
Nie mogę tego spieprzyć.
- Musicie to
zakończyć. – Zignorował moje pytanie. No, co ty nie powiesz, panie mądry. Tylko
powiedz to swojemu przyjacielowi. Bo ja nie mam, czego kończyć, bo nawet z nim
niczego nie zaczęłam. To on za mną lata,
jak pies za kiełbasą. Czy ja kurwa jestem kiełbasą?
- Masz
rację. Musze zakończyć ich związek. – Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Uh, co jest granę?
Czyżby nie był fanem uroczej parki? Może mamy jednak coś wspólnego.
- Żebyście
wy mogli być razem. – Zaczął śmiesznie ruszać brwiami.
Yhy jest
takim samym kretynem jak jego przyjaciel.
- Nie.
Żebyście mogli wypierdalać z mojego życia. – Odparłam z uśmiechem. Wyszłam z
pokoju, zostawiać go samego z wielkim zmazem na twarzy. Chyba nie liczył na
taką odpowiedź.
*******
- Ada,
dlaczego nie jesz? Wiesz, że marnujesz jedzenie. –Wyrwał mnie z transu myślenia
Niall.
- Nie jestem głodna.- Podałam mu talerz ze swoją porcją naleśników,
który przyjął z uśmiechem.
- Nic nie
jadłaś! – Styles wyrwał blondynowi mój talerz i położył go mi przed nosem.
- Skąd to
możesz wiedzieć, skoro spałeś? – Spytałam gniewnie.
Czy on
zawsze musi wpieprzać swoje cztery grosze. I tu Cię zdziwię Styles, ale nikt Cię
o zdanie nie pytał. Więc zamknij dupę,
jełopie i się nie wtrącaj.
- Ale
widziałem jak się modliłaś do pełnej miski płatków. –Zmroziłam go chłodnym
spojrzeniem.
Idiota, nie
będzie mi rozkazywał! Jak będę chciała, to zjem. Nie, to kurwa moja sprawa.
- Modliłaś
się do jedzenia? – Spytał Louis.
- Tak, żeby
lepiej smakowało.- Odparłam z sarkazmem, odwracając wzrok od Stylesa.
- I co było lepsze?
Czy to jest
dom idiotów?!
Czy oni są
tacy głupi czy tylko udają? Nie wytrzymam, dlaczego musiałam ich poznać? Zrezygnowana
wstałam z krzesła, i ruszyłam w stronę drzwi słysząc jak Zayn wyzywa go od
idiotów, a on się broni, że pytał poważnie i czemu ja sobie poszłam. Tak, to jest
dom idiotów.
Od
dziesięciu minut siedzę w tym przeklętym samochodzie i czekam aż ten idiota
ruszy dupę. Musze być na miejscu za dwadzieścia minut. W końcu zaszczycił mnie swoim przyjściem i
ruszyliśmy. Zdenerwowana wbijałam paznokcie w tapicerkę siedzenia. Wcale to nie pomagało, było coraz gorzej.
Wyjęłam z kurtki papierosa.
- Nie
będziesz paliła w moim samochodzie! – Wyrwał mi zły, papierosa, gdy miałam
zamiar go odpalić.
- Oddawaj!
Nie będziesz mi mówić, co mam robić! – Podniosłam ton, próbując dosięgnąć jego
ręki.
- Będę, bo
jesteś w moim samochodzie. – Otworzył okno i go wyrzucił.
O nie,
kurwa! Przesadził, to był mój przedostatni papieros.
Zabije
gościa!
- I co kurwa
z tego, nie masz prawa mi rozkazywać. Jak masz z tym problem, to mnie wypuść z
stąd. – Krzyknęłam, próbując się na niego nie rzucić.
Jeszcze ja
bym na tym ucierpiała, gdyby stracił panowanie nad kierownicą.
-
Chciałabyś. – Odparł cwaniaczko. – I co zapalisz by się odstresować, a za
chwile znów denerwować?
- Ty mnie
idioto denerwujesz! – Syknęłam.
-
Przyjemność po mojej stronie. – Spojrzałam na niego z pod byka, a on się
uśmiechnął.
Kiedyś obiję
mu ten ryj!
Gdy
dojechaliśmy na miejsce i usłyszałam jak drzwi się odblokowują, wysiadłam
trzaskając drzwiami. Szłam z
zaciśniętymi pięściami do wyznaczonego miejsca. Moja złość osiągnęła kres, gdy
go tam zobaczyłam. Wzięłam kilka głęboki oddechów i podeszłam do niego.
- Nie sądziłem,
że będziesz chciała się jeszcze ze mną spotkać.- Wstał z ławki głupio się
śmiejąc.
Co za
ironia, bo ja też tak uważałam.
- Nie
obwiniając w bawełnę, potrzebuje twoje pomocy.- Próbowałam by mój głos nie miał
krzty obrzydzenia, złości. Musze być miła, w końcu mu wybaczyłam.
- No tak,
mogłem się domyślić. Dlaczego uważasz, że Ci pomogę? – Spytał z uśmieszkiem.
Bawiło go.
No tak przecież wygrał. Dostał moje wybaczenie, to nic, że udawane. On o tym
nie wiedział i miał satysfakcje.
-, Jeśli to
zrobisz, wybaczę Ci. – Spojrzałam mu w oczy.
- Naprawdę myślisz,
że jestem tak głupi? – Zaśmiał się. – Dlaczego miałabyś mi wybaczyć, skoro dwa
miesiące mówiłaś coś innego?
Jeszcze
chwila, a wybuchnę złością. Nie dość, że go musze prosić o pomoc, to oglądać
jego zjebaną twarz i udawać miłą.
Jedyne, co
teraz chce, to go zabić. Skurwysyn.
- Robię to
też dla przyjaciół.
- No tak.
Nasza Ada, która zrobi wszystko dla swoich przyjaciół..
- Podobno,
ty też zrobisz dla mnie wszystko.- Przerwałam mu.
- Masz
rację, dlatego pomogę twoim przyjaciołom. Ale najpierw mi to udowodnij. – Podniosłam
jedną brew do góry, nie rozumiejąc go. – Skoro mi wybaczyłaś, to też możesz do
mnie wrócić.
Że co kurwa?!
To chyba pieprzony żart! Że ja mam do niego wrócić? Nie nie nie nie może ode
mnie tego chcieć, ja nie dam rady. Dlaczego to kurwa musi się jebać coraz bardziej?
Kurwa, dlaczego?!
- Widzę, że
już nie jesteś pewna swojego wybaczenia. Pomyśl nad tym. – Szepnął mi do ucha.-
Ich los jest w twoich rękach. – Powiedział i odszedł.
Zostawił
mnie samą, ze łzami w oczach. Co ja takiego kurwa zrobiłam, że życie mnie tak każe?
Czym zawiniłam? To nie możliwe, przecież nie mogę do niego wrócić, ale nie mogę
ich zostawić. Przecież … chce ich
szczęścia. Żeby im to dać, nie mogę
patrzeć na siebie. Nie mogę myśleć o tym ze to mnie boli. Ja nie jestem ważna,
to oni są. Oddałabym za nich życie, poświęcę swoje.
Nawet, jak
mam cierpieć do końca życia. Wrócę do niego, by oni mogli wrócić do domów. Będą
przy mnie, dam radę z nim być. Oni będą mnie wspierać, choć nigdy nie poznają powodu,
przez który do niego wróciłam. Ale będą szczęśliwi, nic więcej się nie liczy.
- Ada! – Odwróciłam
się w stronę Stylesa. Wychodził z samochodu.
Oni nie
pozwolą mi ich uratować, nie takim kosztem. Dlatego ja nie pozwolę im o tym
decydować. Mam szanse. Postawiłam kilka krok do tyłu, zwiększając między nami
odległość, którą Styles zmniejszał.
Jedyna
szansa.
- Ada, nawet
nie próbuj! – Krzyknął zły.
Zaczął iść
szybciej, gdy wciąż się cofałam. Odwróciłam się i zaczęłam biec, nie zwracając
uwagi na jego krzyki. Dam radę, jest między nami duża odległość. Dam radę.
Dla nich.
*******
Kochani mam
do was taką małą prośbę; d Wszyscy Ci, którzy czytają niech skomentują! Nawet
napiszcie kropę czy cokolwiek. Chce wiedzieć ile osób czyta! To dla mnie bardzo
ważne!
No, więc,
komentujcie a ja zabieram się pisania następnego: D
Pozdrawiam, Aleksa;*
Ugh.. Styles w tym rozdziale to mnie kurde wkurzyłeś. Jesteś pieprzonym kretynem, wiesz?
OdpowiedzUsuńNie wierzę w inteligencję Louisa.
Niall to słodziak, który jest zboczony i wie jak zadowolić dziewczynę.
Liam nie umie przegrywać, ale i tak jest troskliwym kumplem.
No i Zayn.. Seksowny mulat, który jest przyjacielem Ady.
Kurde, czy ja dobrze zrozumiałam i teraz Ada będzie w "związku". Nie wierzę w to co czytam.
Harry możesz być milszym, ale i zajebistym dupkiem tak jak kiedyś? Proszee :D
Na koniec chciałam Ci podziękować za Twój komentarz na moim blogu. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo poprawiłaś mi humor. Cóż, popłakałam się, ale to były łzy szczęścia.
Dziękuję za wszystko, Kocham Cię <33
Pozdrawiam i życzę weny ;*
kocham tego bloga *.* Wolę jak Styles jest miły troskliwy i taki hmm uczuciowy:C Tak zdecydowanie ale czekam z niecierpliwością na następny rozdział i mam nadzieje, że pojawi się szybko <3
OdpowiedzUsuńhttp://give-me-love-oned.blogspot.com/
Czytam !:D
OdpowiedzUsuńCudny *,* biedna Ada, co ona teraz zrobi? Uratuje przyjaciół, a jak ^^ Szkoda jednak, że wymaga to takiego poświęcenia.... A ten głupek ma czelność o to prosić! A pff... Chyba, że 'bd z nim chodzić', a jak uratuje jej przyjaciół to BUM, koniec. Choć nie wydaje się ona osobą łamiącą obietnicę, co jak co honor musi być.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię, za to, że nie komentowałam i czytałam na bierząco rozdziałów. Jest mi z tego powodu strasznie głupio, ale nie ma czasu. Mam teraz tyleee treningów, że nawet pouczyć się do popraw nie mogę.
No cóż, mogę Ci jedynie obiecać, że bd starać się komentować i czytać dalsze losy Adzi... Na bierząco ;)
Świetny! Czekam nn :) Pozdrawiam xoxo
OdpowiedzUsuńwkurza mnie ten hazza co za idiota ! hah , czekam na następny rozdział : ] :*
OdpowiedzUsuńEEEEEEEEEEEEEEEEEEE NO CHYBA NIE !!!!! Pojebało mu się w głowie. Jeśli ona do niego wróci to jebne na twarz chyba. Ona ma być z Harry'm! To jedyna opcja jaką widzę:oo chooociaz jakby wróciła do tego skurwiela, to mogłoby być ciekawie. Taka interesująca atmosfera i do tego Styles który by ją bronił i w ogóle <3 kurde no nie wiem co mam mysleć no :o boję się trochę. Coś czuję, że ona serio może do niego wrócić, w końcu chce ratować przyjaciół. A Harry jest taki kochany. Tzn ogólnie to jest tutaj kretynem, ale wciąż go kocham no nie mogłoby być inaczej przecież, ja zawsze będę go kochać! Jejku no kocham Cięęę i normalnie jestem zdziwioona, że Tobie również podoba się moje opowiadanie i wgl jestem zaszczycona, że też mnie uwielbiasz<3 bo uwielbiasz prawdaaa? haha, bożee jest prawie 23 a mi się coś z głową robi spoko spokoXD no kochanie mojee czekam na kolejny oczywiście <333
OdpowiedzUsuńTAK , UWIELBIAM CIE ! ♥♥
UsuńŚwietny!! *.*
OdpowiedzUsuńUgh... Czy ten idiota nie za dużo sobie wyobraża? Szantaż podstawą związku, dobre. Osobiście uważam, że nasza Ada powinna być z Harry'm i tylko Harry'm ale nie powiem, że fajnie będzie jak dodasz do tego akcji w postaci "przeszkód" na drodze związku Arry. (Sobie pozwoliłam xd) Oni są tacy kochani, idealnie do siebie pasują. A jak Styles o nią dba i troszczy się czy ona tego nie widzi? Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej. Mvh
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział :D
OdpowiedzUsuńweź, piszesz tak dobrze, noo. ja też tak chcę :p
zupełnie jak moja poprzedniczka uważam, że Harry i Ada to konieczność.
no, po prostu muszą być razem i koniec! xD
ale, ten, no, ja się boję, bo jak jej się nie uda uratować przyjaciół?
i jej się coś stanie? :cc
ale tak przecież nie będzie... nie może xDD
Czeekam na kolejny, dodaj szybko :D
Pozdrawiam,
Roddie x.x
+ na moim blogu pojawił się już IV rozdział!
http://you-laughing-with-snowmen.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam. ;)
OMG!!!! Ale nieziemski, blog! No pozamiatałaś całym blogspotem!
OdpowiedzUsuńAh, lubię takego Harrego. I ogólne cała fabuła mi się podoba! Zazdroszczę! *.*
Rozdział ZAJEBISTY jak inne . Mam nadzieję że dupek ( oczywiście w tym blogu ) Harry zmieni się i będzie z Adą. :*
OdpowiedzUsuńGenialny<3 Uwielbiam Adę :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO fuck xD Kobieto nie ma mnie kilka dni, a tu się tyle dzieje! o.O
OdpowiedzUsuńAle z przyjemnością nadrabiałam te dwa rozdziałki hihihi xD Wybacz, że nie odwiedzałam Cię tak długo, ale cóż "malutkie" problemy osobiste *^*
Ale dobra wracamy do rozdziału! Harry -słodziak. Zayn -słodziak. Ale ta akcja z tym chłopakiem pod koniec...Nie no aż szkoda słów! Ona ma do niego wrócić?! Chyba mu się coś w dupie poprzewracało, za przeproszeniem -.-
Ale nic, czekam z niecierpliwością na kolejny! <3
Rozdział świetny, ale tego całego Toma to chyba pojebało jak Ada do niego wróci ona ma być z Zaynem. <3:*
OdpowiedzUsuńNie będę pisała że czekam na nexta bo już jest, teraz będę go czytała:)
Ada ma byc z Harrym...
OdpowiedzUsuńxoxo